wtorek, 2 kwietnia 2013

Moje tykwy

Witam po świętach.
Czuję się dziś wyjątkowo ociężała i bez jakichkolwiek chęci do działania.
Po świętach należałoby odpocząć!, a nie tak od razu do pracy,
na dodatek po przestawieniu czasu na letni. Miałam z rana opory, oj tak!

A dziś wspomnę... pewne rośliny tzn.TYKWY,
 które ususzone dostałam od koleżanki.
Długo myślałam co też z nimi zrobić, jak by je tu przyozdobić, no i wymyśliłam. Różane motywy.
Teraz zdobią parapet okna altanki na mojej działce.
Chciałam stworzyć klimacik coś a'la rustykalny...
I te firanki w domki-uwielbiam.


Tak prezentują się moje różane panienki pojedyńczo:



A tak na parapecie, w świetle dziennym:

 
Kolejne tykwy są w fazie wysychania, zajmują meble kuchenne u mojej mamy
i oczywiście u mnie, co doprowadza do szału mojego M.
Nie wiem, czy ktoś  z Was uprawiał tykwy? Ja miałam okazję w ubiegłym roku.
I jak to na początku - metodami prób i błędów,
z kilku sadzonek - ostatecznie wyhodowałyśmy (rzecz jasna u mamusi na polu) około 15 sztuk.
Ale kilka wypadło podczas zimy, bo zaczęły gnić i powlekać się pleśnią. Ohyda!
Do ozdobienia doczekało się ok. 7 sztuk. To znaczy dosychają.
Macie jakieś doświadczenia z tykwami?
A w ogóle jak się podobają?
Pozdrawiam cieplutko.Iwona

2 komentarze:

  1. piękne! pierwszy raz widzę takie cusik jak "tykwy". i pomysł i wykonanie rewelacja!

    OdpowiedzUsuń
  2. super pomysł. Same tykwy są troszkę mało kolorowe a tak to zupełnie co innego :)

    OdpowiedzUsuń